Data publikacji: .    Data aktualizacji: 2009-12-15

Producenci opakowań coraz ostrożniej mówią o prognozach wzrostu. Przyznają, że rezultatem wyścigu inwestycyjnego z połowy lat 90. jest nadprodukcja odczuwalna w wielu segmentach ich rynku. Przy wolniej rosnącym popycie nasila się walka konkurencyjna między różnymi opakowaniami. Tworzywa sztuczne usiłują odebrać rynek opakowaniom ze szkła, a puszki próbują zastąpić butelki i kartony. Trwa rywalizacja na jakość usług i ceny, a jej ofiarą są głównie małe i średnie firmy.

- Gdzie to się pomieści? - pytają z niepokojem niektórzy producenci opakowań, gdy kolejni konkurenci otwierają i rozbudowują fabryki, realizując zaplanowane w latach lepszej koniunktury inwestycje. Do niedawna szybki wzrost gospodarczy i jeszcze szybciej rosnący w połowie lat 90. popyt na opakowania zachęcały firmy krajowe i międzynarodowe koncerny do dużych inwestycji. Te drugie wprowadziły do Polski kapitał i nowoczesne technologie, nie kryjąc, że chodzi im nie tylko o lokalny rynek, ale i eksport na wschód. Plany te pokrzyżował kryzys 1998 r., powodując załamanie eksportu opakowań i opakowanych wyrobów polskich zakładów.
- Duże inwestycje zagraniczne w ostatnich latach przy spowolnieniu wzrostu gospodarczego sprawiły, że teraz przemysł opakowaniowy już się dusi - ocenia Tadeusz Romanowicz, prezes Propak - Stowarzyszenia Producentów Materiałów i Użytkowników Materiałów Opakowaniowych i Opakowań. Według niego, trudny okres mogą przetrwać zakłady wykupione przez dużych inwestorów zagranicznych, ale z rynku znikają niewielkie krajowe firmy - ich liczba w ubiegłym roku zmniejszyła się o 18-20 proc.

Dogonić świat
Statystyczny Polak zużywa ok. 70 kg opakowań, czyli kilkakrotnie mniej niż mieszkańcy Europy Zachodniej i Ameryki Północnej. Dystans, jaki - mimo szybkiego wzrostu w ostatnich latach - dzieli nas od światowej czołówki, może cieszyć ekologów i producentów opakowań. Tym drugim daje nadzieję - zgodnie z chętnie przypominaną regułą: punkt procentowy wzrostu gospodarki daje dwukrotnie większy wzrost popytu na opakowania. Ekolodzy mogą natomiast liczyć, że wraz ze wzrostem zużycia opakowań będzie się zwiększał udział przetwarzanych odpadów opakowaniowych. Obecnie wynosi on zaledwie ok. 19 proc. z łącznej ilości ok. 2,7 mln ton odpadów. Jak wynika z danych Centralnego Ośrodka Badawczo-Rozwojowego Opakowań (COBRO), najwięcej (dane z 1998 r.) zużywamy opakowań z papieru i tektury - rocznie ok. 1,1 mln ton, a przetwarzamy ok. 36 proc. z nich. Na drugim (wagowo) miejscu są opakowania ze szkła - ok. 870 tys. ton (9 proc. przetworzonych), na trzecim natomiast - znacznie lżejsze opakowania z tworzyw sztucznych: ok. 427 tys. ton rocznie (4,7 proc. przetwarzamy). Znacznie mniejsze jest zużycie opakowań z blachy stalowej ocynkowanej (puszki dla przemysłu spożywczego i chemicznego) - 127 tys. ton.

Na podobnym wagowo poziomie (124 tys. ton) są najtrudniejsze do wtórnego przetwarzania opakowania z laminatów (kilkuwarstwowe kartony do mleka czy soków i folie do pakowania np. masła). Najmniejszą pod względem wagi grupą zużywanych opakowań są puszki aluminiowe - 37 tys. ton (z czego 9 proc. przetwarzamy).

Wzrost zużycia opakowań, w ostatnich latach ograniczony przez kryzys na wschodzie, teraz może napotkać kolejną barierę - kosztów związanych z wejściem w życie ustawy o obowiązkach przedsiębiorców w zakresie gospodarowania niektórymi odpadami oraz o opłacie produktowej i depozytowej. Ustawa, która ma wejść w życie w przyszłym roku, nakłada na przedsiębiorców obowiązek odzysku i przetworzenia niektórych odpadów (w tym opakowań). Karą za niewykonanie tego obowiązku mają być opłaty produktowe (ich maksymalny pułap określono wstępnie na 3 zł/kg).

Szukając nowych nisz
- Niektórzy odbiorcy, np. producenci chemii gospodarczej, zmniejszyli produkcję nawet o połowę - mówi Marek Kłopociński, prezes i współwłaściciel polsko-amerykańskiej spółki Masko-Graham, która produkuje butelki i pojemniki z tworzyw sztucznych dla przemysłu chemicznego i spożywczego, wysyłając ok. 10 proc. produkcji na eksport, głównie do Europy Środkowej. Dodaje, że wzrosły też koszty surowca - w przypadku niektórych rodzajów tworzyw nawet o 40 proc. Spadek popytu w niektórych segmentach rynku Masko-Graham wyrównuje wprowadzaniem nowych wyrobów i technologii. Firma wprowadziła w ub. r., jako pierwsza w tej części Europy, siedmiowarstwowe opakowania z tworzyw dla przemysłu spożywczego, w które można pakować żywność wytwarzaną bez użycia konserwantów. Próbuje też wprowadzić na nasz rynek polietylenowe butelki do świeżego pasteryzowanego mleka, a w tym roku zaczęła produkcję opakowań z PET dla przemysłu chemicznego.

Na razie jednak spopularyzowane w latach 90. PET są przede wszystkim opakowaniami do wody mineralnej i napojów. Inwestycje międzynarodowych producentów i rozwój krajowych firm sprawiły, że Polska jest od kilku lat liczącym się w Europie producentem preform, czyli półproduktu do wydmuchiwania butelek z PET. Rocznie robimy ich ponad miliard. Choć silną konkurencją dla takich butelek są kartony i coraz częściej butelki z cienkościennego szkła, producenci optymistycznie oceniają perspektywy tego segmentu rynku. Kupując niedawno większościowy pakiet akcji toruńskiej Elany, Zbigniew Jakubas, prezes grupy Multico, zapowiedział, że nakłady inwestycyjne w spółce w najbliższych 3-4 latach wyniosą 100-200 mln zł - przede wszystkim na podwojenie produkcji polimeru stosowanego do wyrobu butelek PET i zwiększenie (2-3-krotnie) przetwarzania tych butelek.

Foliowa "eksplozja mocy"
Mniejsze możliwości rozwoju produkcji są na razie na rynku tzw. opakowań elastycznych z nadrukiem (folie i laminaty, np. do pakowania masła, lodów, słodyczy). W ich produkcji dokonała się prawdziwa "eksplozja mocy", gdy w Polsce zainwestowali prawie wszyscy najwięksi w Europie wytwórcy. Jak ocenia Bogdan Gutkowski, dyrektor sprzedaży i marketingu w białostockiej spółce Akerlund & Rausing (d. Pakpol), po kryzysie rosyjskim rynek jest już nieco przesycony, choć jego rozmiar i udziały poszczególnych producentów trudno obliczyć. Silna konkurencja sprawia, że opakowania elastyczne drożeją wolniej niż materiały do ich produkcji (papier, aluminium, tworzywa sztuczne). Dzięki inwestycjom w ostatnich latach większość dużych zakładów tej branży oferuje podobne, nowoczesne i wydajne technologie, liczy się więc jakość obsługi i różnorodność oferty. - Zastępujemy droższe i trudne do utylizacji wyroby bardziej przyjaznymi dla środowiska materiałami metalizowanymi, które są też tańsze - wyjaśnia dyr. Gutkowski, oceniając, że w tym roku wartość sprzedaży białostockiej spółki wyniesie ok. 50 mln zł, a eksport 17 proc. - nieco mniej niż przed kryzysem w Rosji. Akerlund & Rausing liczy jednak, że eksport będzie się zwiększał.

Na wzrost eksportu i popytu na krajowym rynku liczą producenci aluminiowych puszek do napojów, które - oprócz butelek z PET i wyłącznie importowanych kartonów z laminatów - należały do przebojów lat 90. Ich produkcja sięga obecnie prawie 3 mld sztuk rocznie. W polskie fabryki takich puszek zainwestowali dwaj międzynarodowi potentaci: grupa Can-Pack, która na początku lat 90. zainteresowała się produkcją opakowań blaszanych i plastikowych dla przemysłu spożywczego i chemicznego w Europie Środkowej i Wschodniej (ma w Polsce kilka fabryk), oraz koncern Schmalbach Lubeca. - Polski rynek puszek do napojów szybko rośnie, a my chcemy nadążać za popytem - mówi Stanisław Waśko, dyrektor Fabryki Puszki Napojowej Can-Pack SA w Brzesku, która po ostatnich inwestycjach wytwarza ok. 1,5 mld puszek rocznie. Dyrektor zapowiada, że po planowanym na grudzień uruchomieniu nowej fabryki w Bydgoszczy produkcja Can-Pack zwiększy się w 2001 r. do 2,1 mld puszek. Około 30 proc. produkcji zakładów w Brzesku trafia na eksport - głównie do Europy Zachodniej. W przyszłym roku udział eksportu ma wzrosnąć do 40 proc. Mimo nie najlepszej opinii o puszkach aluminiowych wśród ekologów dyr. Waśko podkreśla, że obaj producenci mają już rozwinięte systemy recyklingu. W rezultacie przetwarza się rocznie ok. 35 proc. z 1,4 mld puszek sprzedawanych w Polsce. W ciągu dwóch lat ma to być 50 proc.